Witajcie! :)
Ponieważ od trzech lat nie chodzę na solarium ani się nie opalam na słońcu, bo zwyczajnie nie mam gdzie i nie lubię leżeć plackiem, postanowiłam kupić "coś", żeby opalić się "w domu na kanapie". Zainwestowałam w samoopalającą piankę z Lirene.
Opis:
Mus nawilżający Lirene do twarzy i ciała z kompleksem nawilżającym BIO-bronze-care zawiera 150ml i:
- poprawia elastyczność i miękkość naskórka
- efekt widoczny już po godzinie od aplikacji utrzymujący się do 6dni
- nie pozostawia śladów na ubraniach
- jest przebadany dermatologicznie
- ma lekką formułę
- jest łatwy w aplikacji i równomiernie się rozprowadza
- ma przyjemny zapach nawet już na skórze po jakimś czasie od rozsmarowania
- daje efekt naturalnej opalenizny
- szybko się wchłania
Jestem z niego bardzo zadowolona oczywiście pod warunkiem, że uważam na strategiczne punkty podczas stosowania samoopalacza, takie jak: łokcie, kolana, kostki, okolice pach, dłonie. Do twarzy nie używałam, bo tutaj słońce trochę mnie chwyciło :)
Moja ocena: 4/5
Wolicie naturalne słońce? Czy używacie takich środków, jakich?
Pozdrawiam już trochę dzięki niemu opalona :D !!!
Boję się uzywać samoopalaczy bo nie chce żeby powstały plamy itp dlatego wybieram słońce :-)
OdpowiedzUsuńOj mnie nie przypadła ta pianka do gustu - co prawda swoje zadanie - opalanie- dobrze wykonuje ,ale jednak schodzi koszmarnie - ja uzywałam jej tylko na nogi (na szczęście tylko na nogi) i po kilku dniach plamy jakie zaczeły się tworzyć wyglądały potwornie - efekt brudnych nóg - szorowałam je i peelingowałam ,ale to nie wiele dawało - kilka następnych dni musiało minąć ,aby całkiem pozbyc się samoopalacza . Także niestety jak dla mnie odpada .
OdpowiedzUsuńbardzo ja lubie :)
OdpowiedzUsuńwole słonko, pianka musi być fajna
OdpowiedzUsuńja również bardzo boje się samoopalaczy a jednocześnie jestem przeciwniczką solarium i porządnego wysmażania się na słońcu, poza tym twarzy nie mogę opalać wcale więc szkoda, że nie testowałaś go na twarzy
OdpowiedzUsuńkupiłam ją juz jakiś czas temu i bardzo ją polubiłam:)
OdpowiedzUsuńja tam nie przepadam za sztucznym kolorem...tzn kosmetycznym...jednak wole sloneczko albo lampy
OdpowiedzUsuńlubię opalać się w kąpieli słonecznej, ale ze względu na dużą ilość pieprzyków, pieprzów.. muszę to ograniczać. ja lubię balsam samoopalizujący summer glow z Dove. nie robi smug, a już jedno-dwa smarowania daje efekt naprawdę dość naturalny. jak narazie nie zamienię go na nic innego, tym bardziej że wypróbowałam już sporo takich balsamów.
OdpowiedzUsuńTen mus jest OK, nie pozostawia charakterystycznego dla samoopalaczy nieprzyjemnego zapachu. Ale tego ich balsamu brązującego kawowego to Ci nie polecam, dziewczyny na blogach zachwycają się nim bardzo. Śmierdzi mocno na skórze jak zaczyna działać... Obserwuję :)
OdpowiedzUsuńta pianka byłaby ideałem, gdyby nie zapach następnego dnia po aplikacji, nie mogę go znieść. :(
OdpowiedzUsuńwszelkie moje próby z samoopalaczami kończyły sie fiaskiem. PLamy, plamy, plamy!
OdpowiedzUsuńOdpuściłam sobie :) Pogodziłam się że świecę bladością, a co tam, taka moja uroda :)
Może kiedyś wypróbuję ;)
OdpowiedzUsuńmuszę się mu bardziej przyjrzeć :D
OdpowiedzUsuńjakoś boje się takich kremów :P
OdpowiedzUsuńboję się zawsze, że po takich rzeczach pozostaną tylko plamy ;/
OdpowiedzUsuńJa to się boję takich produktów.. :P
OdpowiedzUsuń